Forum Forum o Yorkach Strona Główna

Forum o Yorkach
Yorki, Yorki i tylko Yorki...
 

Dramat w rodzinie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o Yorkach Strona Główna -> Zdrowie...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
donzibi
Szczeniak



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:26, 17 Cze 2012    Temat postu: Dramat w rodzinie

Witam
Mam na imię Zbyszek
Osiemnaście miesięcy temu straciliśmy naszą Zuzię, Yorka, który był z nami sześc lat. Po wielu miesiącach postanowiliśmy z żoną kupić kolejnego. Wybór padł na to ogłoszenie
allegro 2389440809
Miła pani z miłym panem umówili się z nami na odbiór psiaka. Pojechaliśmy uradowani i na miejscu zdecydowaliśmy się kupić dwa szczeniaczki(parę). W trakcie rozmowy okazało się, że psinki nie były jeszcze szczepione(pierwsze pomarańczowe światło) ale pani obniżyła cenę o koszt szczepienia. Na pytanie o wiek okazało się, ze maja sześć tygodni ale świetnie sobie radzą więc nie będzie problemów. W czasie naszej wizyty byli obecni rodzice psiaków, ojciec( reproduktor -nie lubię tego określenia) wyraźnie charczał(drugie pomarańczowe światło) Na pytanie co mu jest pani oznajmiła, że jest wykończony ciągłymi zalotami.Po powrocie do domu pieski poznały nasze dzieci i wszystko wydawało się być OK. Niestety wieczorem piesek zaczął słabnąć i tracić przytomność. Zadzwoniłem do p. Iwony z pytaniem co się dzieje i że jadę z nim do weterynarza. Pani Iwona poradziła podać pieskowi glukozę i tak zrobiłem. Psiak po chwili stanął na łapkach i wydawało się, że jest OK. Niestety zauważyliśmy, że nie potrafi samodzielnie jeść. Żona przygotowała mu zmiksowane jedzenie ale nawet tego nie potrafił połknąć. Zadzwoniłem ponownie do p. Iwony, z prośbą by zabrała go do matki i podkarmiła, bo w przeciwnym razie piesek się zagłodzi. Pani przyjechała i obiecała odezwać się jak psiak zacznie samodzielnie jeść, chociaż nie dawała wiary w to co mówię.
Przez kolejne cztery dni cieszyliśmy się z obecności suczki. Nazwaliśmy ją Maja. Najbardziej uradowana była nasza córeczka Ania(5lat). Obie dziewczynki przypadły sobie do gustu i psinka w zasadzie cały czas pomiędzy drzemkami spędzała z Anią. Niestety po czterech dniach kiedy wróciliśmy z pracy Maja wyraźnie chwiała się na łapkach i miała duszność. Pojechałem z nią szybko do Kliniki Weterynaryjnej w Gliwicach. Po zbadaniu lekarz zabrał ją na RTG. Diagnoza była straszna, płyn w klatce piersiowej spowodowany wadą wrodzoną serca. Lekarz nie dawał wielkich nadziei. Zadzwoniłem do p. Iwony do Wodzisławia Śląskiego ( zapaliło się czerwone światło)z pytaniem co w tej sytuacji robić? W odpowiedzi usłyszałem, że to krępująca sytuacja ale nie zwróci pieniędzy za psiaka, zgodziła się po niego przyjechać ja zgodziłem się zostawić jej pieniądze. Miała go leczyć u siebie.
Zabrałem więc psinkę do domy( mój błąd) i czekałem z nią na rękach patrząc jak z każdą chwilą słabnie przez cztery godziny. Wieczorem żona zadzwoniła do Wodzisławia z pytanie dlaczego jeszcze p. Iwona nie przyjechała w odpowiedzi usłyszała, że przecież ona ma swoje zobowiązania i właśnie teraz strzyże Sznaucera. I że może przyjedzie jak będzie mała czas jutro. Doszło w tym momencie do awantury ale po p. Iwonie wszystko spłynęło. Uznała, ze to nasz problem i że to my odpowiadamy za zdrowie tego szczeniaka. Nie mając wyjścia zawiozłem maję do weterynarza, podła ej trzy zastrzyki i kazał wrócić następnego dnia na szczegółowe badania, żeby określić rozmiar wady serca i czy można to leczyć. Psiak z trudem przetrwał noc, cały czas byłem przy nim. Rano pojechaliśmy do pracy, zmieniła nas starsza córka o 8 było z nią lepiej, zjadła , załatwiła swoje sprawy i duszności wróciły. Zawiozła ją do Kliniki na badanie serca. Niestety okazało się najgorsze, przerośnięte serce nie nadające się do leczenia.Psiaka trzeba uśpić.Pojechałem tam porozmawiać z lekarzem, zapytać czy to już naprawdę ostateczna diagnoza?Lekarz potwierdził i czekał na moja decyzję. W tym momencie zadzwoniła żona z informacją, że mąż p. Iwony chce ze mną rozmawiać. Uczepiony nadziei, że w końcu przyjadą po psiaka i że to najgorsze nie będzie moim udziałem, zabrałem Majkę po raz kolejny do domu.Gość nie zadzwonił, więc zadzwoniłem ja do p. Iwony z pytaniem o czym chciał rozmawiać ze mną jej mąż. Nie miał akurat czasu więc pogadałem z kobietą.Wyjaśniłem swoje rację chociaż z dojściem do głosu było trudno, pani Iwona zaczęła opowiadać swoje przygody zupełnie nie związane ze sprawą.Po przedstawieniu jej sytuacji, obiecała porozmawiać
z mężem i oddzwonić . Niestety nie doczekałem się telefonu. Po raz kolejny ludzie ci schowali się przed odpowiedzialnością. Musiałem podpisać wyrok śmierci na stworzeniu, które było przez sześć dni radością dla mnie i całej mojej rodziny. Zrobiłem to czego zrobić nie chciałem, do czego zmusiła mnie ignorancja i pazerność pseudo hodowców z Wodzisławia Ślaskiego.
Mai już nie ma, długo przyjdzie nam oswajać się z tym faktem, bo chociaż czas jaki u nas spędziła był krótki to ślad w naszej pamięci po niej jest ogromny.Sprawa pieska zakończyła się zwrotem pieniędzy. Pisząc to, proszę wszystkich o omijanie tej pseudo hodowli i przekazanie tej informacji gdzie tylko się da.Jeśli macie jakieś pytania i rady co dalej z tymi hodowcami zrobić to proszę pisać. Nie chcę tak zostawić tej sprawy.
Dziękuje za zainteresowanie.
Pozdrawiam
Zbyszek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o Yorkach Strona Główna -> Zdrowie... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deoxBlue v1.0 // Theme created by Sopel stylerbb.net & programosy.pl

Regulamin